poniedziałek, 17 października 2016

*23* Jak zareagowali znajomi

Po pierwsze, długo nikomu nie mówiłam o tym, że cierpię na nerwice lękowo-derpresyjną. Normalnie się wstydziłam i bałam odrzucenia. Najpierw, dowiedziała się najbliższa rodzina, dziwne raczej, gdyby się nie dowiedziała, bo mieszkałam wtedy w domu rodzinnym. Musiałabym mieszkać w piwnicy czy w tajemnej komnacie gdzieś na strychu ;) .

Co do koleżanek, to minęły lata zanim się przyznałam a i tak byłam wtedy w trakcie terapii, inaczej nie wiem, czy kiedykolwiek bym się komukolwiek przyznała, bo fakt, że mam nerwicę uważałam za wielce wstydliwy, więc spodziewałam się całkowitego odrzucenia, wyśmiania, brania za wariatkę albo dziwaczkę, która wymyśla sobie z nudów problemy.

Reakcje na moje rewelacje były zwykle (co mnie wówczas zdziwiło i niezmiernie ucieszyło) pozytywne, raz tylko spotkałam się z niezrozumieniem i wyśmianiem (jak na ironię była to "najbliższa" - uwaga na cudzysłów- wówczas przyjaciółka).

Jak już się pochwaliłam przyjaciołom bliższym i dalszym oto co usłyszałam:

- Ojej, to musiałaś mieć dużo stresów, że Cie to dopadło.
- A wiesz, ja z nerwów też cierpiałam na kilka przypadłości.
- O, fajnie, że chodzisz do psychologa, ja też kiedyś chodziłam.
- Co ty się wstydzisz, że chodzisz do psychiatry? No co ty, lekarz jak każdy inny, teraz dużo osób tam chodzi.
- A jak się teraz czujesz? Jest już lepiej?
- Nie bądź śmieszna, te twoje objawy są śmieszne, właściwie dlaczego masz te nudności i zawroty głowy? Co nie powiesz mi, że to z nerwów, co cały czas się tak denerwujesz? Każdy ma stresy. (to moja ówczesna "najlepsza" przyjaciółka).

Jak widać reakcje były różne,  prawie wszystkie pozytywne. Nikt się nie odsunął z tego powodu, nie kpił (no prawie nikt), było Okay.

Taka nerwica może być też testem, jak się okazało na przyjaźń. I nie chodzi o sam sposób zareagowania na informację, ale też to, jak potem może między nami być - czasem się gorzej czułam i np mówiłam: dzisiaj i wczoraj wieczorem miałam gulę w gardle i kłopoty z oddychaniem  - i nikt nie wydziwiał, nie panikował, nie śmiał się. Ot normalnie przyjmowali, co mnie uspokajało. Inna sprawa, że ja nie mówiłam im o tym za często, nie chciałam nikogo tym zamęczać. Nie chciałam przy każdym spotkaniu jęczeć, że znowu miałam tamto czy siamto, bo to się ciągnęło miesiącami.

Nie lubię jęczeć i się użalać..... No może czasem lubię, ale nie mam zamiaru uszczęśliwiać tym innych, co pojęczę to moje ;)
No taką upierdliwą to nie warto być, nawet jeśli nie chodzi o nerwicę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz