piątek, 16 września 2016

*11* Dzieci z nerwicą

W latach 80 tych, kiedy to (jak to teraz widzę) miałam pierwsze, klasyczne objawy nerwicy, nikt się tym specjalnie nie zajmował. Owszem, rodziców zaniepokoiły zbyt częste wymioty czy tiki nerwowe w postaci szybszego mrugania powiekami, ale po wizycie u okulisty a potem internisty, ten ostatni stwierdził, że to na tle nerwowym i przejdzie. Drugi zaś stwierdził, że właśnie to nie przejdzie a z latami będzie coraz gorzej,bo  ten typ tak ma i co na to poradzisz.
I koniec "leczenia".

Mam teraz żal do lekarzy, nawet do rodziców, że nie zawalczyli wtedy, uznali, że jest jak jest i tak to zostawili, że jakoś się ułoży. A miałam, dopiero 6 lat, więc dosyć wcześnie mnie to dopadło. Od tego czasu bywało różnie, głównie męczyły mnie tiki i wymioty w czasie jakiegoś większego zdenerwowania czy ekscytacji - bo zbytnia ekscytacja również wywoływała objawy - dziwne, prawda? W  każdym razie w starszych latach podstawówki dosyć się wszystko uspokoiło, aż powróciło gdy miałam około13 lat - okres dojrzewania, zmiany w życiu - to i psychika mi widocznie siadła. Oczywiście, nie wiedziałam, że mam nerwicę lękowo- depresyjną. Myślałam za to, że taka widać jestem, że taki mam charakter i już. Do głowy mi nie przyszło, że to jest (jeśli może nie choroba), to pewne zaburzenie.

Dzisiaj jest to leczone, terapeutyzowane, są specjalne placówki dla dzieci.
Szkoda, że tak późno, bo około 26 roku życia zaczęłam cokolwiek z tym robić, ale lepsze to niż nic.
I tak już dużo zrobiłam, ale jeszcze trochę pracy przede mną.

Wydaje mi się, że w takich sytuacjach ważne jest, by ogólnie coś robić a nie chować głowę w piasek mówiąc, że jest jak jest i nic się z tym nie da zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz