piątek, 13 stycznia 2017

*36* Smutek

Wiem, że smutek odczuwa każdy. Może nie w tej chwili, ale odczuwał go w przeszłości, albo odczuje jutro czy pojutrze. Może za miesiąc. W nerwicy jest tak, że smutek i przygnębienie odczuwane jest częściej (przynajmniej tak było w moim przypadku) i mam wrażenie, że uczucia te odczuwane są głębiej, silniej, wyraźniej. A w nerwicy lękowo-depresyjnej, którą miałam stwierdzoną, smutek był czymś powszednim.

Nie jestem w stanie powiedzieć, czy smutek wpływał na nerwicę, czy odwrotnie, nerwica wpływała na zwiększone uczucie smutku. A może było i tak, że jedno wywoływało drugie. I wzajemnie się napędzało. Very najs ;)

Sam smutek pamiętam od zawsze. Najwcześniej - mmm - ile miałam 3- 4 lata? Siedzę na dywanie układam puzzle i nagle nadchodzi TO, taki wszechogarniający smutek, niepokój jakby coś się stało, albo miało stać, ale tak naprawdę nie wiadomo co.  Albo mam już 7 lat i oglądam Teleranek czy 5-10-15, nagle przestaje skupiać się na programie, myślę sobie o tym i o tamtym i znowu TO - czyli taki przeszywający smutek, aż odczuwalny w całym ciele. Płakać - nie płakać, ale dlaczego płakać, przecież nic się nie stało. Mam 13 lat,  zima, nadchodzi noc, jest już ciemno od paru godzin, siedzę sama w domu rodzice gdzieś się zasiedzieli u znajomych, nie ma jeszcze komórek, znajomi nie maja telefonu, a ja sama w domu - smutek, smutek, opuszczenie, ale nie mogę być smutna, muszę sobie poradzić, w końcu mam już 13 lat. Za 5 lat będę już całkiem dorosła. Nie będę smutna, nie będę płakać jak małe dziecko. Faktycznie nie płakałam. Byłam twarda na zewnątrz, bo w środku to już nie bardzo. Spokojnie jednak, przeżyłam i nie ma co rozpaczać. Narozpaczałam się już na terapii i starczy ;). Ale smutek nachodzi mnie jeszcze od czasu do czasu.

Myślę, że w pewnym stopniu mam teraz na niego wpływ, bo zauważyłam, że łapie mnie, jak wcześniej myślę o przykrych rzeczach, że może mi coś nie wyjść, albo, że zachowałam się nie tak jak chciałam w danej sytuacji, albo - nawymyślam sobie i źle o sobie myślę (nie wolno tego robić, bo to jest bez sensu i w cale nie pomaga), wtedy smutek się pojawi, a czasem zabierze ze sobą kolegę o imieniu "atak paniki". A takiej kompanii to ja sobie nie życzę. Wolę lepszych przyjaciół. Czyli myślę pozytywnie, o przyjemnych rzeczach, myślę o sobie dobrze, ale nie w znaczeniu , że czegoś ważnego dokonałam czy zdobyłam, ale w znaczeniu, że myślę o sobie dobrze bez powodu, bez specjalnych moich zasług, a po prostu dobrze, że po prostu jestem. I tyle.

To tylko tak łatwo brzmi, ale tak naprawdę jest bardzo trudne.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz