wtorek, 30 maja 2017

*42*Nerwica jest wyleczalna

Tego nie wiem, podobno komuś się udało. Mnie nie, chociaż jakkolwiek dużo objawów ustąpiło, to jednak coś niecoś zostało. Zastanawiam się, na ile jest to "wrodzone" i tak bardzo zespolone ze mną, a na ile może być to z przyzwyczajenia, bo "choruję" niemal całe życie.
Jak masz 20 lat, albo 30 i dopada Cię nerwica, to podobno łatwiej jest z nią "wygrać" niż jak masz ją od dziecka, bo mając ją od dziecka nie wiesz, że może być inaczej i jak może być inaczej. Kiedy w przeszłości miewałam lepsze okresy, to myślałam sobie niech to, to tak jest być "normalnym". To tak się czują normalni ludzie. Będąc "zdrowym"można wszystko.

Nie wiem do dziś, na ile ta cała nerwica powinna być "leczona" tylko terapią a na ile lekami. Przecież tak naprawdę, powiedzmy sobie szczerze, na to nie ma lekarstwa, nawet sama, gdy w przeszłości brałam leki, to nie były leki na nerwice, ale antydepresanty. Fakt, pomagały, ale jako takiego źródła problemu nie likwidowały. Ale z doła mnie wyciągnęły, trzeba przyznać, a resztę "załatwiła" terapia.
Coś tam jeszcze jednak mam wrażenie, że na dnie zostało i się do końca nie wyszumiało.
Jest o niebo lepiej niż było, ale jeszcze trochę brakuje.

Ostatnio nachodzi mnie myśl, że może tak już ma zostać? Może przyjąć za fakt naturalny, że w sytuacjach kryzysowych, albo okresach o zniżkowej formie psychiczne - może to jest dla mnie norma, takie samopoczucie?

Znam osobiście jedną osobę, która z tego wyszła, ale nigdy nie chodziła na terapie, nie te czasy, za to brała okresowo leki. Myślę, że zrobiła to własną pracą, zrozumieniem siebie, swoich przeżyć, zachowań. Reszty przypadków osobiście nie znam.
Z resztą nie znam osobiście innych osób z nerwicą, więc trudno tu coś jednoznacznie stwierdzić.
Faktem jest, że kolosalne znaczenie ma środowisko w jakim się żyje i bycie dla siebie miłym i łagodnym, wyrozumiałym i dawanie sobie prawa do błędów i gorszego samopoczucia.

2 komentarze: