Hm hm hm, początek nerwicy? Wydaje mi się, że mam ją od zawsze. Odkąd pamiętam. Tylko, że wtedy nie wiedziałam, że to jest nerwica, myślałam, ze wszyscy tak mają (inne dzieci i dorośli). Normalne (i jedocześnie straszne) dla mnie były lęki, uczucie strachu, opuszczenia, bóle brzucha, nudności, tiki nerwowe (potem dołączyli do nich koledzy, ale o tym kiedy indziej).
Początki nerwicy pamiętam jeszcze z przedszkola, potem oczywiście ze szkoły podstawowej (jeszcze 8-mio letniej, ale ale, niedługo znowu będzie 8 letnia - i po co komu było to zamieszanie z gimnazjami), apogeum przyszło w liceum (i się zrymowło), ale ciągle nie wiedziałam, co to jest, uważałam, że mam taki charakter, że się za bardzo przejmuję, być może jestem zbyt ambitna, a w ogóle to ja od zawsze tak miałam - więc tak sobie żyłam nieświadoma uciążliwej lokatorki. Coś było nie tak, ale nie wiedziałam co.
22 lata - pierwsza diagnoza, niedowierzanie, "nerwica" - "No coś pan! Wszyscy mają stres, mnie serce kłuje już od miesiąca, dzień w dzień, nie mogę oddychać (zwłaszcza wieczorem), więc sugerowałabym chorobę serca, może mi zastawka wypadła, no i ewidentnie z płucami jest coś nie tak, może się zapadły czy co, no bo nie mogę oddychać swobodnie - a pan mi tu o jakiejś nerwicy. Nie jestem wariatką! Ja tu studia kończę, zaraz obrona pracy, zaraz szukanie prawdziwej pracy, ja sobie zawsze ze wszystkim radzę, nigdy nie nawalam, a tu mi się wciska chorobę. I to psychiczną!" - nie nie powiedziałam tego na głos ale tak pomyślałam. I tak to zostawiłam na parę lat, aż do 26, 27 roku życia, kiedy to już nie obyło się bez leków, a potem terapii, ale to już inna historia.
Dlaczego taki blog?
Dwa powody:
Pierwszy - ma mi to pomóc ułożyć myśli i jest to również sposób na wygadanie się. Taka terapia przez pisanie.
Drugi - jest nas więcej (to znaczy nerwicowców), może będę mogła komuś pomóc? Parę osób mi pomogło, chciałabym spłacić dług.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz