czwartek, 22 września 2016

*13* Przyjaciele a nerwica, czy mówić?

Długo ukrywałam przed nawet bliskimi koleżankami nerwicę. Z rodziny wiedziała tylko ta najbliższa, dalsza nie wie do dzisiaj. Co do koleżanek, to obecnie niektóre wiedzą - tzn wiedzą, że chodziłam do psychiatry, że brałam leki, uczęszczałam na terapią - parę z nich przyznało się, że też zdarzyło im się korzystać z porad psychologa czy leczyć u psychiatry w czasie różnych zakrętów życiowych. Niestety (a może stety dla tych osób) żadna z nich nie ma i nie miała tak nasilonej nerwicy jak ja. Cieszę się, bo to jest czasami horror te wszystkie objawy, ale z drugiej strony nikt z tych osób nie jest w stanie mnie zrozumieć. Nie znam drugiej osoby takiej jak ja, to jest z takimi objawami jakie ja miewałam, jedynie w internecie wyczytuję czasem podobne historie. Jest mi wtedy trochę raźniej bo nie czuję się z tym taka sama - osamotniona. Czyli jest nas więcej takich osób, więc nie jestem całkiem takim freakiem ;)

Zawsze chciałam być jak inni i wtopić się w tłum.  Jak się inni tatuowali, kolczykowali, ubierali niekonwencjonalnie - ja czułam się taka inna i wyalienowana w środku, że marzyłam, aby być taką zwykłą, szarą uczennicą/studentką/kobietą jak miliony innych.
Taka dygresja.

Co do znajomych i przyjaciół, to po moim coming oucie reakcje były raczej na plus, nikt nie robił wielkich oczu, wręcz dopytywali się jak się czuję, okazywało się, że jeśli sami nie mieli takich problemów, to na nerwicę cierpi aktualnie ich brat, teściowa, mama albo siostra czy koleżanka z pracy.
Raz tylko spotkałam się z sytuacją, że koleżanka mnie wyśmiała - no i od tamtej pory, plus jeszcze parę sytuacji w międzyczasie, zdegradowała się z dobrej koleżanki do rangi zwykłej koleżanki, pewnej znajomej.

Na to czy się jest podatnym na nerwicę czy nie wpływu nie ma. Ale na dobór przyjaciół już się ma wpływ. Czasem fajnie jest więc oczyścić pole. Starczy, że się człowiek sam męczy z tym dziadostwem (znaczy z nerwicą), więc nie potrzebuje  dodatkowo koło siebie osób, które nie tylko nie pomogą, ale jeszcze kłodę rzucą pod nogi.
Nie jestem kozą i skakać nie będę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz